nagłówek

nagłówek

1 lis 2014

Dziś idę walczyć...

Chciałam was przeprosić, że znów moja nieobecność na blogu przypominała wręcz śmierć, ale wkręciłam się w trans szkoły i nauki. Dodatkowo podjęłam się swojej "wymarzonej" decyzji o blogu z tematyką wojenną.
Dla mnie on dużo znaczy. Coraz częściej jeden rozdział potrafię pisać tydzień, dwa tygodnie a czasem i miesiąc. Wkręciłam się w to do końca i mam nadzieję, że nie poddam się z pisaniem zbyt szybko. Jest dla mnie to ważne aby zrobić coś od początku do końca po mojej myśli.
Obecnie dopieszczam III rozdział, chce rozbudować bardziej opisy. Wszystkie wasze uwagi wzięłam sobie do serca i nie spodziewałam się, że komukolwiek ten blog się spodoba.
Mam nadzieję, że was też zainteresuje.
Link do bloga: http://dzis-ide-walczyc.blogspot.com
Fanpage: Dziś idę walczyć - miłość i wojna
Szukam osoby, która wykona szablon. 

17 paź 2014

Jesteście syntezą wspomnień o wielu ludziach.

Nadzieja zaczyna się wtedy, gdy stajesz na przeciwko lustra, patrzysz w swoje odbicie i masz nadzieję, że nigdy nie będziesz mieć zmarszczek. A kiedy się kończy?
Nadzieja to nawet szaniec, który staje się po czasie ogromnym wałem. Życie toczy się w jednej rutynie, ta sama codzienna pogoń i to samo spojrzenie ludzi, gdy idziesz powoli ulicą, nie zważając na późną godzinę. A gdy siadasz na parapecie i wpatrujesz się w zaplute deszczem okno, co czujesz? Rozdzierający od środka krzyk, który rozbrzmiewa jak mantra w uszach. Nostalgicznie rozglądasz się po pomieszczeniu, a potem... Potem tylko krótkie urwanie filmu i powrót do rzeczywistości. 
Taśma się przerwała - wmawiasz sobie, gdy stajesz znów na przeciw lustra i wypatrujesz zmarszczek. 
Siedzisz na podłodze, umazany farbą jak dziecko. Śmiech obija się od ścian echem, a twoje spojrzenie przykuwają porozkładane gazety na podłodze. Twoje spojrzenie jest błędne. Powietrze staje się bardziej gęste, a pomieszczenie wilgotne. A w oczach? Zmora przeszłości. Nagle wszystko wraca. Dawne twarze, dawne czyny i słowa. Stajesz sobą obok siebie.
A więc, kiedy tak na prawdę kończy się nadzieja? 
Nadzieja. Dziwne słowo, które każdy w sobie nosi od pierwszego tchnięcia powietrza w naszych płucach. To lot do gwiazd, który przeżyjesz tylko raz. Księżyc w nocy znów świeci sam, a obok czujesz tylko chłód i chemiczny zapach powietrza. Pęka pod nogami lód. 
Wtedy kończy się nadzieja, w momencie gdy poza swoim biciem serca, nie czujesz nic innego...

"I wiatr...
Tajemny życia krąg. 
I wiatr rzucił młode pisklę
w ostrze skał."

15 wrz 2014

Why am I even here?

Moje myśli to jedna wielka rozsypanka, a ja nigdy nie lubiłam układać puzzli. I stąd ten cały mętlik w uczuciach.
Zawsze gdy przychodzą te długie wieczory, gdzie czuje tylko swoją obecność, dopada mnie fakt pustki. I to zaczyna się w nocy, gdy myśli biją się ze sobą nawzajem i nie pozwalają nawet na chwilę zmrużyć oczu. To takie chwile kiedy chciałabym krzyczeć, ale nie powinnam. Gdy powinnam protestować w obronie własnej, to wtedy milknę.
Jedyne co wtedy chce to mieć jakieś 36,6 obok siebie. 
Zastąpisz mi moje oczy? Boje się, że gdy oślepnę nie będę wstanie dojść końca. Zastąpisz moją mowę? Strach, przez tym, że gdy będę musiała walczyć o swoje zdanie, nie wyduszę z siebie ani jednego słowa, nawet monosylaby. Chyba, że zastąpisz moje serce, ponieważ moje jest pocięte jak kartka papieru. Mimo tego, że sklejałam je już nie raz, to dalej jest zniszczone. 
Wiesz... lepiej by było gdybyś zastąpił mi mnie. Nie mogę wykonać nawet małego ruchu, sprawia ból. Serce wali jak szalone i łamie żebra. Znów ono usiłuje wyrwać się z więzienia, które pomogłam mu stworzyć. Dobrze wie, że stoi na przegranej pozycji, bez szans i ułamka nadziei na coś lepszego. 
Mogę przyznać, że ja stałam się swoją własną "niewolnicą". 
Zimne dreszcze, napływające łzy do oczu i jedyne co widzę, to ciemność. Najgorsze jest to gdy nauczysz się płakać i nie wydasz przy tym ani jednego dźwięku. To ten moment, gdy od środka zżera mnie psychiczna martwica, zabierająca jakąś część tęsknoty, ale ja nie czuje jej ubytku.
Co dnia przyglądam się samej sobie w lustrze. Abstrakcja normalnego życia?
Zawsze powtarzano mi, że pomimo wszystkiego powinnam iść przed siebie, nie patrzeć na to co mówią inni, ale są momenty kiedy przestaję wierzyć w samą siebie. Nie mam siły się podnieść, a dziś jest kolejny dzień kiedy nie czuję niczyjej obecności obok siebie.
Noc... Nie śpię, wsłuchuję się w dźwięki samochodów, kroków dochodzących z ulicy i wpatruję się na przebijającą światło latarnie, stojącą od kilku lat na przeciwko mojego okna. Po prostu nie śpię. A co potem? Ni to świt, ni to noc. Dopiero rano gdy przez zasłonki dobiegnie mnie przebijający się promień słońca mogę zasnąć, nie myśląc o tym, że brak mi kogoś obok. Właściwie jest ze mną wszystko dobrze.
W ł a ś c i w i e, to wręcz idealne słowo. Taka przykrywka na wszystko, czego nie chcielibyśmy powiedzieć. Właściwie dobrze - to znaczy: nie, nie dobrze, prawie źle, ale nie potrzebuję ci o tym mówić.
Właściwie to jest zdrowa, może była kiedyś chora, a może dalej nie doszła do siebie, a więc jest właściwie zdrowa, ale to nie twoja sprawa. Właściwie miałam zamiar do ciebie zadzwonić - nie, nie chciałam zadzwonić, ale nie wiem co miałabym ci powiedzieć, a więc słowo "właściwie" da ci do myślenia, że ty i również nie dzwoń.
Właściwie mam czas - i tylko głos zawiesza mi się na tym "właściwie". Tak jakby słoto to miało swój specjalny, akcent, indywidualny, niepolski, przeciągły, następujący po sylanie "wła" - oddzielany pauzą od całej reszty.
W ł a ś c i w i e - znaczy prawie kłamstwo.
Właściwie nic mi nie jest, to znaczy jest mi wszystko...