Dziś przychodzę do was z troszkę innym postem, a więc od razu przejdę do rzeczy.
Pewnie na facebooku nie raz widzieliście grupy typu "poznajmy się", "woli w internecie". Niby nic, a jednak wiąże ludzi. Czasem na dobre, ale częściej na złe. Sądzicie, że nie ma internetowej miłości, a może jednak, że jest? Zdania są podzielone tutaj na maksymalnie dozwoloną ilość. Ludzie mówią, że nie da się zakochać przez "kable", a jednak... Sama byłam, jestem i będę w takim przypadku, ale cóż, "serce nie sługa". Mogę tutaj powiedzieć również o przyjaźni, dla niektórych jej nie ma, a tutaj już błąd. Poznałam właśnie przez to dwie wspaniałe osoby Karoline (blog, ask) i Łukasza (ask).
Ale miłość. Zżerająca tęsknota, potrzeba bliskości, której nie ma a co gorsza, może i nigdy nie będzie. Każdy potrzebuje miłości, ale nie każdy ją ma. Sama wiem w swoim przypadku. To myślenie "co robi, gdzie jest, czy śmieje się teraz ze mnie ze swoimi kolegami". Miliony czarnych scenariuszy, tysiące złych myśli i setki nie przespanych nocy. Przegryzione do krwi wargi, przekrwione i podkrążone oczy od płaczu. To są skutki uboczne tej "miłości". A co jeśli ta osoba Cię zostawi? To już gorsze. Nagle gubisz się i jakby wszystko zapadało się pod ziemię. Minie rok, może w końcu się zapomni, ale wspomnień nie pisze się ołówkiem, wspomnienia rysowane są markerem, w dodatku tym permanentnym. I nagła uraza do internetu? Tak. To właśnie sobie w tym momencie wmawiam "to tylko i wyłącznie twoja wina!". I co teraz? Co dalej? Jak wstać, iść prosto i nie poddać się? Nie wiem jak wy, ale ja nie umiem. Może zależy to od człowieka, silnej woli. Ja już sama nie wiem, ja już nic nie wiem...
Nigdy nie żałuję, że zaczęłam nawiązywać kontakt z innymi przez internet bo poznałam Ciebie-moją przyjaciółkę, ale co do miłości w internecie, to nie jestem przekonana. :/
OdpowiedzUsuń